Rebeka – Daphne Du Maurier
Rebeka miała sporo czasu, żeby powoli dojrzewać na półce, a oczekiwania w mojej głowie dojrzewały wraz z nią. W końcu nie bez przyczyny ta powieść została wymieniona jako inspiracja dla Kinga i Hitchcocka. Coś w tym musi być, myślałam. A jednak odwlekałam lekturę, bo bardzo nie chciałam się zawieść. Wreszcie przyszedł czas i zagłębiłam się w opowieść.
Rebeka okazała się zupełnie inna niż początkowo zakładałam! Chociaż poszczególne elementy powieści grozy pozostają obecne w książce, to ich prezentacja odbiega od tego, czego można by się spodziewać.
Bezimienna Pani de Winter i groza w wersji light
Mamy tutaj suspense i mrok w wersji subtelnej. Groza sytuacyjna płynie z naiwności i niedoświadczenia młodej dziewczyny, naszej narratorki, która ufnie wchodzi do świata śmietanki towarzyskiej, w nadzieji na prawdziwą miłość i szczęście. Ta dziewczyna znikąd, której imienia nie poznajemy przez całą powieść (!), zajmuje miejsce pięknej Pani Rebeki de Winter, poślubia jej męża, wprowadza się do w jej domu i nieśmiało spaceruje w jej ogrodzie. Staje się cieniem, jest ciągle porównywana i wystawiana na próby. Zagubiona i bezradna, nie potrafi się obronić, sprzeciwić, jest sama w obcym miejscu, wśród nieznajomych. Nie może liczyć nawet na męża, który pochłonięty przez swoje demony, wkrótce staje się równie obcy jak reszta, a może nigdy nie był jej bliski?
Zdecydowanie, nikt nie chciałby znaleźć się w takiej sytuacji. To prawdziwy horror dla młodej mężatki. W powieści są momenty, przy których zgrzytałam zębami myśląc: Powiedz coś wreszcie, nie pozwól, walcz… Byłam zła na narratorkę, na jej niepewność i bierność.
Rebeka de Winter i Syndrom Rebeki
Tytułowa Rebeka, postać trudna do pominięcia. Jej imię przewija się chyba przez usta wszystkich bohaterów powieści. Kładzie się jak cień nad posiadłością i domownikami. Jest wzorem niemożliwym do osiągnięcia (chciałoby się zanucić: If I was you, I’d wanna be me too*), ale też zagadkową femme fatale, pełną sprzeczności, namiętności i tajemnic. Nie ma wątpliwości, że to centralna postać w powieści, punkt odniesienia dla mieszkańców Manderley, obiekt pożądania. Narratorka nie może się uwolnić od Rebeki oraz od ludzi którzy znali Rebekę i nadal ożywiają pamięć o niej. Przedmioty związane z Rebeką przytłaczają młodą dziewczynę z każdego kąta. Jednak prawdziwy dramat rozgrywa się w głowie młodej narratorki, która niepewna siebie, nieustannie powraca w myślach do Rebeki, porównuje się z nią i sama się nakręca.
W psychologii powstał nawet termin Syndromu Rebeki, nazwany w nawiązaniu do obsesyjnych przeżyć narratorki. To chorobliwa zazdrość o byłe partnerki czy partnerów, o tzw. “duchy byłych”.
Upiorna Pani Danvers
Obsesja związana z Rebeką dotyka również innych mieszkańców Manderley. Najbardziej opętana wspomnieniem o Rebece wydaje się Pani Denvers, która jest upiorem w tej historii. To gospodyni domu, ale też karykatura trudnej teściowej, oceniającej, wtrącającej się i ciągle niezadowolonej. Pani Denvers jest prześladowcą, zbiera punkty za dręczenie nowej Pani de Winter, bez przerwy tka intrygi, jest powiernikiem mrocznych tajemnic i zupełnie nie zważa na skrupuły. To niebezpieczny przeciwnik, nie chciałabym mieć jej za wroga. Nie wyobrażam sobie też mieszkać z nią pod jednym dachem, w ogromnej, starodawnej rezydencji.
Rebeka obchodzi 85 urodziny
Cieszę, się, że w końcu poznałam historię Rebeki. Fabuła i główna zagadka przypominają mi trochę styl kryminałów Agathy Christie, ale w wersji dużo mroczniejszej i bez obecności detektywa, który poprowadziłby rozwiązanie zagadki. Powieść stopniowo i stabilnie zdobywa czytelnika, tak samo stopniowo, lecz stanowczo Daphne Du Maurier buduje napięcie i atmosferę niepokoju. Opowieść zaczyna się od miłosnego romansu ponad podziałami społecznymi. Po czym historia, zmienia się o 180 stopni w intrygę pełną tajemnic i zdrad, niesioną ku wielkiemu finałowi. Plusem jest też niesamowity klimat tamtych czasów. A trochę czasu upłynęło, ponieważ w sierpniu tego roku (2023) minęło już 85 lat od pierwszej publikacji Rebeki!
Na Ekranie – suspenseful romance
Opowieść doczekała się wielu adaptacji filmowych. Pierwszy film, i to w reżyserii Alfreda Hitchcocka, powstał już w dwa lata po publikacji książki, czyli w 1940 roku. Czarno-biały film doskonale oddaje nastrój książki i do dzisiaj warto go obejrzeć. To bardzo wierna adaptacja książki, nawet w zwiastunie filmu podświetlane są fragmenty dialogów wybrane bezpośrednio z książki, które są akurat wypowiadane przez aktorów. W zwiastunie powieść Rebeka określana jest jako suspenseful romance i muszę przyznać, że to określenie bardzo przypadło mi do gustu – sama lepiej bym tego nie określiła.
Tytuł oryginału: Rebecca /
Przekład: Eleonora Romanowicz-Podoska /
*Fragment piosenki Meghan Trainor Me Too
Wow nie miałam pojęcia.
Teraz mam dylemat czy przeczytać książkę najpierw czy obejrzeć film?
Co sugerujesz?
Lubię rozpoczynać od książki, bo daje to swobodę samodzielnego wyobrażania miejsc i postaci. Nie mam wtedy gotowego schematu z filmu. Chociaż zdarzało mi się, że nawet jeśli najpierw czytałam książkę, a ktoś w filmie super pasował do postaci to potem bardziej kojarzyłam daną postać z filmy (np. Snape z HP). Dlatego to już bardziej zależy od Ciebie, cokolwiek wybierzesz jako pierwsze, mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić 🙂